Tuga SUPer randka

Jak powstała rzeka Tuga Uciekała ta Tuga, uciekała z cebrami pełnymi wody przed olbrzymem niecnym, który chciał ją posiąść. Jak on pragnął jej smukłego ciała, po nocach nie spał, o Tudze fantazjował.– Jak nie po dobroci, to gwałtem ją wezmę.Tuga po dobroci nie chciała, bo brzydki i cham zwykły, a że równych siłą w okolicy... Continue Reading →

Szwagry na Wiśle

Dziwnie zaczynać opowieść od oświadczenia, że to był koniec, chociaż tak właśnie było. To był koniec. Koniec, a jednak początek. Na pewno nie początek końca, chociaż to już bardziej działka filozofów, bo skoro jest początek, to powinien być też koniec, a jeżeli jest koniec, to każdy początek jest początkiem końca. Zdarzają się wyjątki, np. taki... Continue Reading →

Szafran spiski, tulipanek, krokus

Do pokoju prowadził długi korytarz po jednej i drugiej stronie zdobiony licznymi drzwiami, które pociemniały przez długie lata użytkowania. Na każdych był numer bądź napis, że tu można się wykąpać czy udać za potrzebą. W nielicznych drzwiach tkwiły klucze z drewnianymi plakietkami z numerem identycznym, jaki widniał na drzwiach. Klucz w zamku jako wiadomość: opuściliśmy... Continue Reading →

W górę Wisły – koniec

To była ostatnia noc w namiocie. Pod tropikiem nagromadziło się mnóstwo kropelek ze wszystkich przyrządzanych dotychczas posiłków, których głównym składnikiem była woda. Parujące cząsteczki wody radośnie opuszczały menażkę, uciekały do nieba tworzyć chmury. Przegrywały jednak z zielonym nylonem, ten zarówno od góry, jak i od dołu stanowił barierę nie do pokonania. Pełne energii, której dostarczała... Continue Reading →

W górę Wisły – dzień czwarty

Zimno w środku, zimno na zewnątrz. Biało w koło. Niewiele tej białości, ale świeżutka tejnocna ta biel. Przy namiocie nadgryzione drzewo, czyżby bobry prawdziwe były, a nie śnione? Rzeką płynie pień prawie wielkości kajaka, a ja tę biel podziwiam, marznę i myślę o bobrach. Przyjemnie tak pomarznąć w tej bieli i wierzyć, że bobry prawdziwe... Continue Reading →

W górę Wisły – dzień trzeci

Nie budzik, ale jasność mnie budziła, nastawała w namiocie i wzywała do działania. Często z rana pojawiały się wyrzuty, że tak późno, że tyle nieprzepłyniętych kilometrów przez ten czas leżenia umknęło. Obracałem się wtedy na drugi bok, zajmując wygodniejszą pozycję, i znowu było dobrze, wskutek czego doszedłem do wniosku, że poczucie winy to wynik niewygody.... Continue Reading →

W górę Wisły – dzień drugi

Lubię tę enklawę, przestrzeń namiotu z całym jej bałaganem. W nocy uchodziło mi powietrze z materaca. Dwukrotnie go dopompowywałem. Użyłem power tape’a do obklejania podejrzanych miejsc, chyba pomogło, bo dospałem w miarę wygodnie do rana. To pozorne ciepło, które było bardziej w głowie niż w ciele, długo trzymało mnie w namiocie, zanim zdecydowałem się na... Continue Reading →

W górę Wisły – biwak

Koniec pływania, początek zap… wysiłku. Wysiadłem, bo nadszedł czas wysiadania. Wciągnąłem kajak na nabrzeże, bo nadszedł na to czas. Cały się trząsłem, zęby szczękały pomiędzy oddechami, to dobry znak, drgawki pozytywnie wpływają na naszą ciepłotę. W kokpicie wygrzebałem kubek termiczny z herbatą zaparzoną przed wypłynięciem. Napój był ledwie letni, kląłem na siebie, że nie zabrałem... Continue Reading →

W górę Wisły – dzień pierwszy

Przystań na Siennickiej była cicha, roboczo zagracona. Na nabrzeżu łodzie wyciągnięte z wody w specjalnych łożach przesypiały zimę. Wśród nich nefryty pełne wspomnień. Jeden z nich narodził się w tym samym roku co ja. Od lat niewiele się tu zmienia. To w tym miejscu, na tej, a nie innej przystani, w hangarze za zieloną bramą,... Continue Reading →

W górę Wisły – początek

Wszystko zaczęło się w Gdańsku, na przystani harcerskiej. Naprawdę jest taka, możecie mi wierzyć na słowo, chociaż nie funkcjonuje już w dawny sposób, ale co… Nie! Przepraszam, to zaczęło się wcześniej jeszcze – w domu przy kawie, takiej z pianką. Był wczesny ranek przed pracą. Ja, jak i ona próbowaliśmy małymi łyżeczkami połączyć pianę z... Continue Reading →

Nad Piaśnicą i morzem

Dębki – plaża Było mi tu dobrze, myślę, że nam było tu dobrze, a pomimo to jakoś nie wiem, co o tym miejscu napisać… O piasku bym mógł napisać, bo czemu nie? Sypki taki, delikatny i przyjemnie skrzypi przy każdym kroku. Może o zachodzie słońca, jak barwami niebo koloruje. Tak, o zachodach mógłbym napisać, bo... Continue Reading →

Piaśnicą do morza

Mówią, że bezwstydna. Nieskrępowana swoją nagością kusi i zachwyca. Wielu przybywa tylko po to, by ją oglądać, kontemplować, dotknąć, może w nią wejść i poczuć jej wilgoć. Mimo że chłodna jest kontaktach, każdego przyjmie. Nie ma preferencji co do płci czy rasy. W słoneczne dni wydaje się piękniejsza, mniej skrywa przed tymi, którzy patrzyć w... Continue Reading →

Website Built with WordPress.com.

Up ↑